Książę Jan Żyliński: jestem po prostu Janek
2014-09-12, 23:09 | aktualizacja 2014-09-19, 16:09
- Każdy z nas ma marzenia, ale umieć je zrealizować i robić to z takim rozmachem i konsekwencją jak książę Jan Żyliński, to prawdziwa sztuka - mówi o gościu "Godziny prawdy" Michał Olszański.
Posłuchaj
Korzenie arystokratycznej rodziny księcia Jana Żylińskiego sięgają XIII wieku. Książę urodził się i mieszka w Londynie, jest historykiem. Jest synem polskiego emigranta i polskiej ziemianki. - Zawsze wiedziałem, że jestem kimś wyjątkowym, choćby dlatego, że byłem Polakiem urodzonym w Anglii. Poza tym, cała ta generalicja dookoła. Na imieninach babci co drugi mężczyzna był ministrem, hrabią albo generałem. Od urodzenia czułem się jak młody John Kennedy. Ale ja jestem po prostu Janek - mówi książę Jan Żyliński.
Z jego inicjatywy w podwarszawskim Kałuszynie zostanie w sobotę 13 września odsłonięty pomnik Złotego Ułana. Początkowo Jan Żyliński chciał wystawić pomnik swojemu ojcu, ale ostatecznie zdecydował, by dedykować go całej polskiej kawalerii. - O tym, że mój ojciec był bohaterem wojennym dowiedziałem się osiem lat temu z internetu. Sam był bardzo skromnym człowiekiem. Choć we wrześniu 1939 roku dowodził zwycięską szarżą kawalerii, to nie dostał za to żadnego odznaczenia - opowiada książę.
Wszystkie audycje z cyklu "Godzina prawdy" >>>
W dzieciństwie gość Michała Olszańskiego słuchał historii swojej babki o pałacu, który rodzina posiadała pod Płockiem. - Został on przejęty przez Niemców, potem przez komunistów, a następnie spalony. Ale babcia mnie wychowała na opowieściach o przedwojennym życiu w tym pałacu - o balach, o służbie, o guwernantkach i elegancji. Dla mnie to była Atlantyda, która zniknęła w 1939 roku. Te wartości sprzed siedemdziesięciu lat wciąż we mnie żyją - przyznaje książę.
Mężczyzna przyznaje, że dzięki temu, że może ufundować pomnik, może powrócić do korzeni. Chce też przypomnieć wszystkim Polakom, jak wspaniali ludzie służyli w kawalerii.
Po przyjeździe do Londynu w 1946 roku babka, matka i ojciec księcia musieli zaczynać wszystko od początku. Wynajęli pokój o wielkości 3 na 4 metry i cierpieli z powodu biedy. Co wydarzyło się później i jak to się stało, że w wieku 11 lat książę przetłumaczył polską książkę na język angielski, a mając 60 lat zaczął... tańczyć w balecie?
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy, którą przeprowadził Michał Olszański.
"Godzina prawdy" na antenie Trójki w każdy piątek o godz. 12.05.
(fbi/mp)