Wirus Ebola działa jak granat. "Alarm jest uzasadniony"

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Wirus Ebola działa jak granat. "Alarm jest uzasadniony"
Foto: Glow Images/East News

Ebola atakuje Afrykę. Nie żyje blisko 500 osób, tysiąc jest chorych, a szanse na ich wyzdrowienie nie przekraczają 10 proc. Czy wirus Ebola to problem, który może wymknąć się spod kontroli? Mówiliśmy o tym w audycji "Raport o stanie świata".

Posłuchaj

Jak groźny dla świata jest wirus Ebola? (Raport o stanie świata/ Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

Najpierw pojawia się nagła gorączka, bóle mięśni i osłabienie, potem wymioty i biegunka. I na tym się nie kończy, bo około 90 proc. osób cierpiących na wywołaną wirusem gorączkę krwotoczną umiera. Organizm, zamiast walczyć z wrogiem, walczy sam ze sobą, uszkadzając własne naczynia krwionośne i człowiek się wykrwawia. Na wirusa nie ma szczepionki, a na chorobę nie ma lekarstwa.

Ebola znana jest nam od dawna, ale jeszcze nigdy wirus nie był aż tak zabójczy. - Bicie na alarm jest uzasadnione, bo poprzednie ogniska Eboli były niewielkie. Teraz jest inaczej - tłumaczy Jan Stradowski, szef działu naukowego miesięcznika Focus.

Ponieważ jest to bardzo szybki i skuteczny w zabijaniu wirus (często choroba trwa tylko kilka dni), kiedy pojawiał się poprzednio, nie zdążył się rozprzestrzenić. - Ebola przechodzi od zwierząt i jeżeli zdarzy się taki przeskok wirusa, np. z upolowanej małpy albo z nietoperza, to człowieka zabija ekspresowo. W przeszłości atakował on w Afryce, gdzieś na pustkowiu i raczej małe grupy ludzi, którzy do tego nie przenosili się. Taki atak był więc jak wybuch granatu: ginęło dużo osób, ale wszystko działo się bardzo szybko i był koniec - twierdzi Jan Stradowski.

Tym razem sytuacja jest poważniejsza m.in. przez zmiany demograficzne. - W Afryce przybywa ludzi, zaczęli się też bardziej przemieszczać po kontynencie. I to wystarczy, żeby doszło do epidemii – przestrzega ekspert.

Więcej komentarzy do bieżącej sytuacji na świecie znajdziesz na podstronach audycji "Raport o stanie świata" oraz "Trzy strony świata".

Dodatkowym problemem jest to, że nie do końca wiemy, jak zachowuje się nowy wirus, bo dane z Afryki są niekompletne. - Ludzie są przerażeni, niektórzy nie ufają medycynie, nie zgłaszają się do lekarzy, zamykają chorych w domu. A choroba przenosi się przez wydzieliny, więc nawet pocałunek na powitanie, albo rytualne obmywanie zwłok może być niebezpieczne. Trudno więc ocenić, co tam się tak naprawdę dzieje - mówi gość Pawła Drozda.

Czy Ebola może przedostać się na inne kontynenty? Czy Światowa Organizacja Zdrowia i inne organizacje mają procedury na walkę z epidemią? Jaka jest szansa na opracowanie szczepionki przeciw wirusowi? Odpowiedź na te i inne pytania znaleźć można w nagraniu audycji.

O czym jeszcze mówiliśmy w "Raporcie o stanie świata"?

  • Mieszkańcy Hongkongu po raz kolejny protestowali przeciwko władzom w Pekinie. I po raz kolejny chodziło o wolność i swobody obywatelskie. Jakim miastem jest dzisiaj Hongkong?
  • Grecja czeka na turystów. Kraj, który jeszcze nie tak dawno stał na krawędzi bankructwa powoli podnosi się z kolan.

Audycję przygotował i prowadził Paweł Drozd.

"Raport o stanie świata" na antenie Trójki w każdą sobotę od godz. 14.05 do 15.00.

(ei/mp)

Polecane