Dom, który kryje mroczną historię Timoru Wschodniego
2014-03-10, 10:03 | aktualizacja 2014-03-11, 08:03
- Jak się zainteresowałem, co jest w tym budynku usłyszałem słowo, którego nie da się przetłumaczyć na język polski - opowiada w rozmowie z Michałem Nogasiem autor książki "Dom nad rzeką Loes", Mateusz Janiszewski.
Posłuchaj
- Nie pojechałem do Timoru Wschodniego. Pojechałem do konkretnego człowieka - przyznaje gość radiowej Trójki.
Tym człowiekiem był doktor Dan Murphy, który do Timoru przeniósł się z Mozambiku w roku 1997. Na zgliszczach starej wojskowej kliniki indonezyjskiej założył swój szpital. Funkcjonowanie placówki opiera się na jego energii. Doktor przyjmuje 100-150 pacjentów dziennie. Nikt nie odchodzi z kwitkiem. Chorzy za udzieloną pomoc nie płacą.
Mateusz Janiszewski zgłosił się tam jako lekarz wolontariusz.
Niebieska willa nad rzeką
Timor Wschodni od XVI wieku był portugalską kolonią. Kiedy w latach 70. ubiegłego wieku Portugalczycy opuścili wyspę Timor, wkroczyły na nią indonezyjskie wojska. Okupowały ją przez ponad 20 lat. W tym czasie śmierć poniosło ok. 200 tys. mieszkańców (1/5 ludności).
- Indonezyjczycy, zanim się wycofali zapowiedzieli, że jeśli Timorczycy zagłosują w referendum za niepodległością, to zniszczą całą infrastrukturę, a kraj spłynie krwią. Jak obiecali, tak zrobili - podkreśla gość audycji "Radiowy Dom Kultury".
Mateusz Janiszewski trafił na wyspę w 2006 roku, dwa lata po tym, jak ówczesny sekretarz generalny ONZ Kofi Annan ogłosił misję w Timorze Wschodnim jednym z największych sukcesów w historii organizacji. - W 2006 roku, z niewiadomych przyczyn, ta idylla się rozpadła. Kraj pogrążył się w chaosie - przyznał rozmówca Michała Nogasia.
Już pierwszego dnia podróży przez Timor, Janiszewski zauważył nieopodal największego mostu w kraju, nad rzeką Loes, niezwykły niebieski budynek. - Był zniszczony, wypalony. Jak się zainteresowałem, co w nim jest, usłyszałem słowo, którego nie da się przetłumaczyć na język polski - "lulik" - opowiada. Można powiedzieć, że to taka mitologiczna przestrzeń, w której obowiązują inne prawa, inna rzeczywistość, nie do końca dająca się wytłumaczyć.
- To dom, w którym jak w soczewce skupia się cała historia Timoru Wschodniego - uważa autor książki. - Nie mogę powiedzieć, że to jest muzeum, bo nie do końca wiem, czy rzeczy, które powiedziano mi, że się tam wydarzyły, zdarzyły się naprawdę. Według mieszkańców, w 1999 roku paramilitarna grupa Timorczyków sponsorowana i sterowana przez Indonezyjczyków miała dokonać tam ludobójstwa - wyjaśnia.
Wysłuchaj całego wywiadu!
Z Mateuszem Janiszewskim rozmawiał Michał Nogaś.
Do słuchania "Radiowego Domu Kultury" zapraszamy w każdą sobotę między 12.00 a 14.00!
(kk/Trójka/Czarne)