Żenia Klimakin: nie przebaczą Janukowyczowi, że kazał strzelać do narodu
2014-03-07, 15:03 | aktualizacja 2014-03-08, 17:03
Ostatnio Ukraina jest na ustach wszystkich. W audycji "Godzina prawdy" spojrzeliśmy na nią nieco inaczej. Swoją historię opowiedział nam dziennikarz Polskiego Radia z sekcji rosyjskiej, Żenia Klimakin.
Posłuchaj
Żenia Klimakin urodził się w 1980 roku w radzieckim Berdyczowie na terenie dzisiejszej Ukrainy. - Musimy pamiętać, że prawie każdy, kto przyszedł na świat w Związku Radzieckim ma pewien problem z tożsamością. Gdy przyjechałem do Polski, często słyszałem pytanie: kim się czujesz? Na podwórku, na którym wyrosłem, bawili się Żydzi, Rosjanie, Ukraińcy i nikt nie zwracał na to uwagi, rozmawialiśmy po rosyjsku. Potem, gdy ZSRR się rozwaliło, zacząłem zadawać sobie te pytania. Momentem przełomowym był czas Pomarańczowej Rewolucji (2005 rok), zdałem sobie sprawę z tego, że jestem Ukraińcem - mówi dziennikarz.
Wszystkie audycje z cyklu "Godzina prawdy" znajdziesz TU<<<
- Na Ukrainie studiowałem ekonomię i zarządzanie. Miałem olbrzymie szczęście do ludzi, zawsze trafiały się osoby, które zapraszały mnie do pracy. Pracowałem w wielu miejscach. Miałem poranne show radiu i telewizji śniadaniowej, pisałem artykuły do gazet, prowadziłem chałtury w restauracjach. W czasie Pomarańczowej Rewolucji wszyscy koledzy dziennikarze rzucili pracę. Na ulicach Kijowa było święto, to był megahappening i taka miłość, której nie spotkałem nigdy w życiu - opowiada gość audycji "Godzina prawdy".
W pewnym momencie wszystko się zmieniło. - Zderzyłem się bardzo boleśnie z ukraińską rzeczywistością. Prowadząc różne imprezy obserwowałem wiele razy, jak do restauracji przyjeżdżają funkcjonariusze Berkutu. Zawsze mieli gigantyczną ilość forsy. Ja pracując w najpopularniejszej telewizji, tyle nie zarabiałem. Na pewnej imprezie poprosili mnie, żebym puścił im więzienną piosenkę. Nie zgodziłem się, więc powiedzieli, że kiedyś za to zapłacę. Po dwóch miesiącach przyjechali mnie aresztować. Na szczęście wyszedłem tego samego dnia. To była zemsta za to, że nie zagrałem im piosenki. Wtedy dostałem wizę na 365 dni do Polski i przyjechałem na próbę na tydzień, zobaczyć czy da się tu żyć. Koniecznie chciałem wynajmować mieszkanie na Saskiej Kępie, bo uwielbiałem twórczość Agnieszki Osieckiej. Pamiętam, że pomyślałem wtedy, że jestem szczęśliwym człowiekiem - twierdzi gość Michała Olszańskiego.
Na stałe do Polski przyjechał we wrześniu 2009 roku, już w październiku pracował w Polskim Radiu. - Nigdy nie kusiło mnie, żeby pójść w politykę, uwielbiam dziennikarstwo, dla mnie najciekawsza jest rozmowa z drugim człowiekiem - mówi.
Dziennikarz z uwagą obserwuje to, co dzieje się na Ukrainie. - Kraj nienawidzi Janukowycza. Gdyby trafił na Majdan to nie wiem, co by się z nim stało. Nikt mu nie przebaczy, że kazał strzelać do swojego narodu. Chciałem tam być i czułem wyrzuty sumienia, że siedzę w Warszawie, a mój naród stoi na Majdanie, miałem taką potrzebę, żeby tam pojechać. Pojechałem i rozmawiałem tam ze wszystkimi, z majadanowcami, z antymajdanowcami, z Berkutem, z radykałami i milionerem z Doniecka. Chciałem zobaczyć jak różna jest Ukraina, nie wszystko jest jednoznaczne, czarno-białe. Jeszcze nigdy nie było tak, żeby Ukrainiec strzelał do Ukraińca. To był szok. Wszyscy zdali siebie sprawę, ile zapłaciliśmy za walkę o godność - mówi.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
"Godzina prawdy" na antenie Trójki w każdy piątek o godz. 12.05.
(mp,gs)