Papcio, który wychowuje trudną młodzież
2014-01-31, 14:01 | aktualizacja 2014-01-31, 20:01
W "okiełznaniu" wychowanków zakładu poprawczego pomogło mu to, że był dobrym sportowcem. Później trafił do placówki dla dziewcząt, gdzie wyzwania były nieco inne. W "Godzinie prawdy" spotkaliśmy się z dyrektorem zakładu poprawczego w Falenicy, Romualdem Sadowskim.
Posłuchaj
- Papcio to człowiek, który nie pracuje dla pieniędzy, ale z powołania. To człowiek, który nigdy nie krzyknął. On taką czułość tatusiową daje wszystkim dziewczynom - mówiła o dyrektorze zakładu poprawczego w Falenicy jego wychowanka, 26-letnia Paulina Dobrzyńska. Jak przyznaje Romuald Sadowski, w trakcie swojej pracy zawodowej wychował już tysiące dziewcząt. - Z wieloma utrzymuję kontakt do dziś, zapraszają mnie na śluby, chrzciny - podkreśla.
Jak to wszystko się zaczęło? Sadowski tłumaczy, że wiele zawdzięcza rodzicom. - Moja matka była bardzo wierząca, wychowanie religijne nauczyło mnie szacunku dla drugiego człowieka. W życiu staram się też kierować słowami ojca, który podkreślał, że "czy to Polak, czy to Niemiec; czy to biały, czy to czarny; czy to muzułmanin, katolik czy Żyd, liczy się dusza, prawdziwa dusza człowieka - opowiada.
Wszystkie audycje z cyklu "Godzina prawdy" znajdziesz TU<<<
Gość Michała Olszańskiego mówi, że pedagogiem został trochę z powołania, a trochę przez przypadek. - Zdawałem na studia historyczne. Zdałem, ale nie zostałem przyjęty, później dowiedziałem się, że nie miałem dobrego pochodzenia. Tak trafiłem do studium nauczycielskiego w Lublinie. I dowiedziałem się, że znany pedagog, prof. Otton Lipkowski, organizuje studium dla wychowawców placówek z młodzieżą trudną w Warszawie. Tak stałem się wychowawcą w zakładzie poprawczym dla chłopców w Oryszewie - wyjaśnia.
Jak wspomina Sadowski, to był duży zakład. W "okiełznaniu" wychowanków, a było ich ponad 120, pomogło mu to, że był dobrym sportowcem, w ten sposób zyskał dodatkowe punkty u chłopców. Organizował też wycieczki. - Bliskie relacje wychowawców z wychowankami to podstawowa rzecz - zaznacza. Gość "Godziny prawdy" przyznaje, że wówczas po raz pierwszy siedząc między przestępcami, zabójcami zobaczył w nich ludzi, którzy w swoim życiu wiele przeżyli i mają potrzebę porozmawiania o tym z kimś. - Zobaczyłem w nich człowieka - podkreśla.
Z Oryszewa gość Trójki przeniósł się do Warszawy, do zakładu poprawczego dla dziewcząt. - Lubię wyzwania, pomyślałem, że spróbuję z tymi pannami z Falenicy - mówi. Jak opowiada, pierwsze wrażenie nie było najlepsze - wysoki mur, potężna brama, kraty w oknach. Do tego nieco wcześniej doszło tam do buntu. Sadowskiemu udało się jednak przekonać dziewczyny do siebie.
Dziś placówka w Falenicy ma bardzo dobrą opinię. - Jestem wrogiem oceny takich zakładów przez pryzmat statystyki, tzn. ile osób opuściło ośrodek i wróciło na ścieżkę przestępczą, ale nasz wynik - trochę ponad 9 proc. - coś jednak o nas mówi - uważa.
"Godzina prawdy" na antenie Trójki w każdy piątek o godz. 12.05.
(kk/mp)