Zbigniew Bujak: nie lubię 13 grudnia
2013-12-13, 14:12 | aktualizacja 2014-05-25, 18:05
- Generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny perfekcyjnie, w tym sensie to był przeciwnik wielkiej klasy. Jednak mimo to wygraliśmy i z tego czerpię wielką satysfakcję - mówi legenda "Solidarności" Zbigniew Bujak, który był gościem audycji "Godzina prawdy".
Posłuchaj
- Nie lubię 13 grudnia. Dla mnie momentem świetlistym, gwiezdnym czasem był Sierpień 80 - opowiadał Zbigniew Bujak. Działacz "Solidarności" urodził się w 1954 roku. W latach 70. zaangażował się w działalność opozycyjną, był współzałożycielem NSZZ "Solidarność" w zakładach Ursus. Po wprowadzeniu stanu wojennego udało mu się uniknąć zatrzymania, był jednym z najdłużej ukrywających się opozycjonistów. Aresztowano go w maju 1986 roku, z więzienia wyszedł po czterech miesiącach na mocy amnestii. W 1989 roku uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu.
Stan wojenny. Zobacz serwis specjalny>>>
- To, że tak długo ukrywałem się po wprowadzeniu stanu wojennego, nie jest moją zasługą, mechanizm ukrywania się skonstruowały dwie kobiety: Helena Łuczywo i Ewa Kulik. Miały doświadczenie opozycyjne. Obie rozumiały mechanizmy działania drugiej strony, czyli Służby Bezpieczeństwa. (...) Ja miałem do zrobienia tylko jedno: poddać się bezwzględnie zasadom, które zostały wypracowane - opowiada Bujak.
O losach Zbigniewa Bujaka zdecydowała częściowo tradycja rodzinna. - W moim przypadku trudno od tego uciec. Ojciec był żołnierzem AK, dwa razy stał pod murem, Niemcy chcieli go rozstrzelać, cudem uniknął śmierci. Rodzinna legenda mówi: trzeba się starać, bo tradycja zobowiązuje - mówi gość audycji "Godzina prawdy".
Historia. Serwis specjalny Polskiego Radia>>>
Trójkowa powtórka z historii>>>
Zbigniew Bujak wspomina, że opozycja demokratyczna i "Solidarność" myślały, że mogą w Polsce dokonać reform systemowych. - Z drugiej strony była Moskwa, stolica państw obozu komunistycznego, która trzymała w naszych krajach swoje dywizje i mówiła: nie, na żadne zmiany nie pozwalamy. Ten system ma zostać. Z drugiej strony stał też generał Jaruzelski z generałem Kiszczakiem, który panował nad służbami specjalnymi. Oni też mówili: przepraszamy was bardzo, nam też zależy na sytuacji tego państwa i jeśli myślicie, że pod bokiem tego niedźwiedzia, czyli Rosji, przeprowadzicie swoje reformy, to się mylicie - opowiada gość Michała Olszańskiego.
Wszystkie audycje z cyklu "Godzina prawdy" znajdziesz TU<<<
- Szczerze mówiąc, do końca nie wiedziałem, kto wtedy miał rację. My czy Jaruzelski? Dziś nie jestem w stanie powiedzieć: tylko my mieliśmy rację, bo to się mogło potoczyć inaczej - dodaje. Według Bujaka w zachowaniu Jaruzelskiego był element patriotyczny. - Generał wprowadził stan wojenny perfekcyjnie. W tym sensie to był przeciwnik wielkiej klasy, ale mimo to wygraliśmy i z tego czerpię wielką satysfakcję - twierdzi. Według Zbigniewa Bujaka to, że blok sowiecki rozpadł się pokojowo, w ogromnej mierze jest zasługą solidarnościowego wzorca, który jest ważny do dziś.
"Godzina prawdy" na antenie Trójki w każdy piątek o godz. 12.05.
(mp)