Paweł Piskorski

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Będzie w Polsce w 2010 roku inny scenariusz niż dwuwładza Platformy i PiS-u.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Media cytują pana wypowiedź: „Z tej doniczki wyrośnie piękny kwiat”, mowa o Stronnictwie Demokratycznym. Na pewno?

To porównanie roślinne, rzeczywiście…

Pan ma doświadczenie w leśnictwie…

Tak, tak. Mam predylekcje, żeby roślinne czy leśne porównania… Ale z tego akurat jestem dumny i nie widzę w tym nic złego.

Pytam o las nie złośliwie, ale dlatego, że – rozumiem – pan tą informacją wystartuje na przewodniczącego Stronnictwa Demokratycznego, zamyka okres, który pana wyrzucił z polityki, czyli pewnych oskarżeń, pewnych zarzutów o nieetyczne postępowanie w polityce… Dobrze rozumiem?

Tak, dobrze pan rozumie, jest dla mnie dobrą okolicznością, na którą oczywiście nie miałem wpływu, to, że właśnie zbiega się to w czasie z umorzeniem wszystkich tych śledztw, wątpliwości, sprawdzań…

Czyli las był w porządku?

Las był w porządku, mój majątek w porządku, moje działania w Warszawie w porządku, wybudowanie mostu w Warszawie w porządku, tunelu w Warszawie w porządku… Chyba jestem najbardziej przebadaną, prześwietloną osobą, zarówno majątkowo, jak i pod względem działania.

A jakiś wniosek z tego może pan wyciągnął? W polityce są dwa rodzaje zarzutów: jeden – i tu rzeczywiście trzeba się zgodzić, pan żadnych zarzutów nie dostał, polski wymiar sprawiedliwości mówi, że wszystko jest w porządku; a drugie – to jest pytanie o etykę w polityce. Kiedyś pan mówił, że pan zbyt epatował majątkiem, to był pana błąd. Pamiętam taką rozmowę z panem.

Może nie użyłem słowa „epatowanie”. Epatowanie to jest świadome okazywanie zamożności i rodzaj chwalenia się tym. Są tacy politycy w Polsce, którzy pokazują, jak to na gorzelni potrafią się dorobić olbrzymich pieniędzy, a potem kupować różnego rodzaju usługi albo dobra. Ale ja do nich nie należę. Ja po prostu pokazałem uczciwe oświadczenie majątkowe, pieniądze, które w uczciwy sposób zarobiłem, co dziś jest przedmiotem nie tylko mojej deklaracji w tej sprawie, ale również sprawdzenia wszystkich możliwych służb.

Kończy pan z interesami? Nie będzie pan wchodził w interesy jako polityk aktywny?

Nigdy nie byłem w żadnych interesach jako polityk. Jeśli na przykład jako osoba posiadająca ziemię, zasadziłem tam drzewa i uzyskałem jak każdy inny rolnik, który może to zrobić, dotacje z Unii Europejskiej, to nie jest to w najmniejszym razie związane z polityką. Ponadto uważałbym, że przekroczenie tej normy, o której słusznie pan mówi, jest na przykład to, że były prezydent Piskorski zająłby się nieruchomościami albo pośrednictwem deweloperskim w takich miastach jak Warszawa. To byłoby przekroczenie normy, bo to byłoby coś, w czym mógłbym użyć swojej wiedzy bądź umiejętności, które nabyłem w czasie sprawowania funkcji publicznych. Takich rzeczy nigdy nie robiłem.

Stronnictwo Demokratyczne powstało w 1937 roku, jednak większości Polaków znane jest z okresu peerelowskiego, kiedy było członkiem koalicji – Frontu Jedności Narodowej, obok PZPR i ZSL. Potem w okresie przejściowym niezła rola Stronnictwa Demokratycznego – wolta tej partii umożliwiła powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego. Potem zniknięcie. Ale wiemy, że został majątek, zostały struktury. I pan ogłasza nagle, że zostanie liderem tej partii. czy pan jest w ogóle jej członkiem?

Jestem, członkiem Stronnictwa Demokratycznego i nie ogłosiłem, że zostanę liderem, ogłosiłem, że ubiegam się o to miejsce, ponieważ uważam, że potencjał tej partii, która rzeczywiście dla większości z nas kojarzy się raczej z bytem, który przez ostatnie lata w ogóle nie funkcjonował. Pamiętam czasy PRL-u, w których Stronnictwo Demokratyczne było wiernym sojusznikiem PZPR-u i to nie były dobre czasy. Samo Stronnictwo, nie w związku z moim nadejściem, tylko z własnej woli o tym mówi jako o złych czasach. Akurat mamy dwudziestą rocznicę roku ’89, kiedy Stronnictwo umożliwiło powstanie rządu Mazowieckiego i uważam, że to jest bardzo dobra karta.

To była taka partia, do której sporo ludzi się zapisywało, bo musiało gdzieś należeć, a chciało uciec przed członkowstwem w PZPR.

W bardzo wielu rodzinnych historiach takie historie się pojawiają. Mój dziadek był również członkiem Stronnictwa Demokratycznego w momencie, kiedy na siłę rzemieślników warszawskich usiłowano wpisać w jakieś organizacje… Ta historia oczywiście ma swoje cienie, ale też bardzo dużo rzeczy, dzięki którym można powiedzieć, że to było przyzwoite środowisko. Ale nie ze względu na historię ubiegam się o to miejsce, tylko ze względu na to potencjał ludzi – tam jest bardzo dużo rozsądnych ludzi, którzy zresztą sami zwrócili się z taką propozycja. Wydaje mi się, że są zmęczeni, marnotrawią zarówno swój czas, jak i potencjał tego ugrupowania na pozostawanie w kompletnym cieniu. Przecież ostatni sondaż dotyczący Stronnictwa Demokratycznego był w roku ’93, a w ogóle ostatnia notatka prasowa na temat Stronnictwa Demokratycznego pojawiła się dwa i pół roku temu. Oczywiście do wczoraj.

To dobra glina, żeby lepić tę doniczkę?

Gdybym nie znalazł tam ludzi, z którymi mogę rozmawiać o tym, że w Polsce potrzebne jest ugrupowanie centrowe, oparte na wolnym rynku, na wielkim spokoju mówienia o polityce, na niezrobieniu skandali i na tym, żeby adresować się do wolnościowego elektoratu, to bym w ogóle nie miał o czym rozmawiać. Znajduje tam takich ludzi, z którymi mogę potencjał Stronnictwa Demokratycznego obudzić i jednocześnie zaprosić do tego ugrupowania ludzi, którzy czują się źle z tym, co w Polsce się dzieje.

A kto jeszcze? Krążą plotki, że jest grupa ludzi już dogadanych, którzy czekają aż pan wygra te wybory w Stronnictwie Demokratycznym i ma powstać coś, co będzie nową silną formacją… chyba centrowo-liberalną? – Nie wiem, czy dobrze to określam.

Dobrze pan to określa…

Padają nazwiska… Andrzej Olechowski?

Nie będę mówił o żadnych nazwiskach. Nie przez brak szacunku do pana czy do państwa, którzy nas słuchają, tylko deklaracje w tej sprawie powinny padać z ust samych zainteresowanych.

Janusz Onyszkiewicz mówił, że patrzy z ogromnym zainteresowaniem.

Bardzo się cieszę z deklaracji, i ciepłych słów zarówno Janusza Onyszkiewicza, Dariusza Rosatiego, Andrzeja Olechowskiego… Jestem z tego bardzo dumny, zadowolony. Nie ukrywam, że są to ludzie, z którymi mnie wiele wiąże, w sensie sposobu myślenia o tym, co się dzieje. Ale ja za nich mówić nie będę. Proszę uwierzyć, że perspektywa, w której Stronnictwo będzie wchodziło do polityki i będzie działało, to nie jest perspektywa wyborów europejskich. Ja w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu tego roku nie będę kandydował, będę się zajmował stworzeniem z tego poważnej partii politycznej, więc to nie jest trampolina do wyborów europejskich. To jest pomysł, jak wybudować mającą bazę, zaplecze, struktury, silę polityczną, rozbijającą to, co się w Polsce szykuje, czyli monopol dwóch partii, biorących gigantyczne dopłaty z budżetu centralnego i dzielących ze sobą scenę polityczną.

Pan nie wystartuje, ale czy jakaś lista Stronnictwa będzie w tych wyborach?

Mam nadzieję, że będzie lista, którą stworzą takie osoby jak Onyszkiewicz, Rosati, Borowski i że ja będę mógł tę listę poprzeć. Ale ja nie będę startował. Wybory, na które my się szykujemy i które zmienią coś w Polsce to są wybory 2010 i 2011.

To jest pomysł na jedną silną partię o nazwie Stronnictwo Demokratyczne? Czy będzie pan zapraszał – jak to modne wśród mniejszych formacji – inne formacje do bloku, ligi, wspólnej listy, porozumienia. One się spotykają, tygodniami negocjują, po czym ambicje liderów rozbijają to wszystko i dalej jest podział…

Nie mam tradycji długotrwałych negocjacji, nawet z ludźmi, których bardzo szanuję i których przed chwilą wymieniliśmy. Ja mam raczej tradycję bardzo szybkiego i sprawnego porozumiewania się z nimi.

Pytanie: czy zaprosi pan inne formacje?

Uważam, że powinniśmy być szalenie otwarci i jestem otwarty zarówno na to, żeby ci ludzie działali wewnątrz Stronnictwa Demokratycznego, jak i na to, żebyśmy łączyli swoje siły. Niczego nie przesądzam w momencie, w którym rozmawiamy, w styczniu 2009 roku, a ja jeszcze nie jestem wybrany.

Co byłoby celem?

Celem będzie stworzenie silnej listy, która uniemożliwi monopol dwóch partii politycznych i stworzy konkurencję, bo konkurencja jest dobra.

Jaki monopol? Dlaczego pan mówi monopol?

Dlatego, że w Polsce scena polityczna podzieliła się na trzydziestoprocentowych zwolenników bądź ludzi rozważających głosowanie na PiS i siedemdziesięcioprocentową większość, która na PiS nie chce głosować…

Po drodze jeszcze jest SLD… A nie jest tak na całym świecie w dojrzałych demokracjach?

Proszę wybaczyć, ale uważam, ze SLD należy do niewielkiej grupy w ramach tych siedemdziesięciu procent. Całą tę przestrzeń chce zmonopolizować Platforma, a to jest – poza wszystkim innym, moim odniesieniem do kierownictwa i do tego, co oni robią – to jest szalenie niezdrowe.

A po co pan w ogóle chce funkcjonować w polityce? Myślę o przekazie ideowym. Jest już na scenie partia centrowo-liberalna – ta właśnie, która – jak pan mówi – siedemdziesiąt procent może mieć…

Tak pan sądzi? Bo ja uważam, że zarówno liderzy Platformy Obywatelskiej inaczej sądzą – oni uważają, że ich pomysłem na zdobycie popularności i na wygranie Tuska w wyborach prezydenckich jest partia przesuwająca się na prawo, partia, która definiuje się w europejskim horyzoncie jako partia konserwatywna i chadecka…

Czyli pan z lewej flanki atakuje Platformę?

Nie, z żadnych flanek. Natomiast wydaje mi się, że takie wartości starałem się reprezentować przez całe moje dorosłe życie, ja jestem politykiem centrowym i umiarkowanym…

Panie pośle, ale ja pytam o coś innego i to nie jest pytanie złośliwe, ale dla mnie zawsze bardzo ważne. Ma pan trzydzieści, czterdzieści sekund i wyborców przed mikrofonami, potencjalnych wyborców. Co pan chce im powiedzieć? Czym pan się różni? Jaką inną Polskę pan widzi?

Będziemy w trakcie kampanii tom pokazywać, ale mówiąc w wielkim skrócie, chcę, żeby było ugrupowanie, na które mogę głosować, które jest bardziej jednoznacznie proeuropejskie niż Platforma, która uciekała do „Nicei albo śmierci”, a która teraz zablokowała Kartę Praw Podstawowych. Chcę, żeby to ugrupowanie, które nie mistyfikuje swoich działań na rzecz drobnej przedsiębiorczości, tylko tę przedsiębiorczość wspomaga. Gwarantuje panu, że to nie jest sprzeczne z ideami neoliberalizmu i mogę podawać na to setki przykładów tego, co w Brukseli się robi czy w innych krajach członkowskich.

Nie widzę specjalnej różnicy z tym, co Platforma głosi.

Widzi pan, w praktyce jest olbrzymia różnica.

W pana praktyce też byłaby różnica, bo pan jest doświadczonym politykiem i wie, że życie jest ciężkie.

Poranna uwaga bardzo wiele wnosząca. Ale w praktyce to będziemy mogli rozsądzić. Uważam, ze takie centrowe spokojne ugrupowanie, które niekoniecznie się przesuwa na prawo, którego odpowiedniki istnieją we Francji, we Włoszech…

Piotr Zaremba napisał w komentarzu prasowym, że pan chce się zemścić na Donaldzie Tusku.

Zemsta nie jest moją motywacją. Moje relacje z Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyna uważam za historyczne i teraz nie traktuje ich jako byłych kolegów z pracy –  jak to kiedyś był uprzejmy określić Grzegorz Schetyna – tylko jako ludzi, którzy mądrzej albo gorzej coś robią dla Polski. Wiele z tego, co robią nie jest głupie i wiele z tego, co robią, popieram i o tym mówię publicznie. Natomiast uważam, że marnują czas, że są ludźmi, którzy popadli w pychę, zrobili bardzo słabą Radę Ministrów, która zresztą nie mówi prawdy… Wprawdzie pani Gęsicka nie mówiła o funduszach unijnych tak jak to rzeczywiście wygląda, to z całą pewnością rząd nie odpowiedział na to powiedzeniem prawdy. Oni marnują czas i marnują pieniądze.

Gorzelnik, którego pan wspomniał na początku to Janusz Palikot?

Janusz ma cały szereg zalet, jest bardzo inteligentnym człowiekiem. Znając osobiście – nie bardzo głęboko – Janusza Palikota, uważam, że trochę się zagubił i ze niesmaczne jest na przykład obnoszenie się z tym, że on jest w stanie zafundować operację plastyczną Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo ma tak dużo pieniędzy, że go na to stać.

Na koniec pana prognoza, jeśli chodzi o wybory prezydenckie? Większość komentatorów mówi: Tusk-Kaczyński, to będzie druga tura wyborów prezydenckich. Te partie dowiozą swoje poparcie, scementowały się… Pan wierzy, że można to rozbić?

Jakbym nie wierzył w to, że może być inny scenariusz, z całą pewnością nie poświęcałbym swojego czasu na inny scenariusz. Będzie w Polsce w 2010 roku inny scenariusz niż dwuwładza Platformy i PiS-u.

Pan na prezydenta wystartuje?

Nie, nie.

Polecane