Bogdan Klich

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

Polskich wojsk w Iraku w listopadzie przyszłego roku już nie będzie. Konsultacje z Amerykanami i innymi sojusznikami prowadził m.in. premier. W 2009 roku nie będzie już poboru i żaden polski poborowy nie zostanie wezwany przed komisję wojskową.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+
- Pan Bogdan Klich, minister obrony narodowej. Dzień dobry.
 
- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu.
 
- Chciałem powiedzieć - Panie pośle, bo był Pan posłem Parlamentu Europejskiego i zrezygnował Pan z tej funkcji - rozumiem - bezpowrotnie po to, żeby zostać ministrem obrony narodowej. Wszyscy się dziwią europosłom, to ponoć taka dochodowa funkcja. Nie bolało?
 
- Po prostu wróciłem do kraju. Traktowałem swój mandat poselski tam w PE jako misję na obczyźnie. Jednak jak się jest politykiem polskim, a za takiego się uważam, to sprawy krajowe są ważniejsze, aniżeli te europejskie.
 
- A może było nudno w PE?
 
- Tam jest niższa temperatura debat politycznych, bo jednak napięcia i emocje rozładowują się na wszystkich szczeblach procesu decyzyjnego. Nie ma takiej temperatury jak tutaj.
 
- To Donald Tusk poprosił Pana, czy nakazał Panu? Jak to jest w PO jeśli chodzi o takie stanowiska?
 
- Otrzymałem taką propozycję, rozważyłem ją i przyjąłem.
 
- Mamy lekką gorycz, bo, że przegramy walkę o Expo, to wiedzieliśmy od dawna, ale, że przegramy tak mocno. Otrzymaliśmy zaledwie 13 głosów na 140 możliwych. Chyba to nie porażka, a klęska?
 
- Szkoda. Niedobrze się stało, że tego Expo w Polsce nie będzie. Obserwowałem zabiegi Wrocławia przynajmniej na forum UE, w tym na forum PE. Rzeczywiście prezydent Wrocławia robił dużo, nawet bardzo dużo. Szkoda, że zabrakło strategii politycznej, która by wspierała działania władz lokalnych Wrocławia. Myślę, że ten brak nie jest niczym nowym, dlatego, że chociażby z mojego podwórka. Tak samo przegrał gen. Gągor w NATO m.in. dlatego nie było długoterminowej strategii politycznej.
 
- To był konkurs na bardzo wysokie stanowisko w NATO.
 
- Najwyższe stanowisko wojskowe w NATO, na szefa komitetu wojskowego NATO. Przegrał pomimo sensownych zabiegów i znakomitej karty, znakomitych atutów własnych, z tego samego powodu - brak było długoterminowej strategii politycznej, w którą byłyby zaangażowane różne ośrodki polityczne w Polsce i różni partnerzy na Zachodzie. Tak samo w przypadku Expo.
 
- To da się zmienić, zadekretować? To wymaga współpracy nie opisanej w żadnych dokumentach. Tak naprawdę powinni to wszyscy na swoich stanowiskach w różnych miejscach, bo i w samorządzie i w parlamencie i w rządzie i także w opozycji, czuć i współdziałać.
 
- Pan redaktor zna moje poglądy i wie o tym, Państwo może nie do końca, że uważam, że jednym z zasadniczych powodów tych porażek, czymś, co trzeba odwrócić, jest osłabienie pozycji międzynarodowej Polski, które nastąpiło w ciągu ostatnich dwóch lat. To jest ten kontekst, którego poprawa będzie trwała przez jakiś czas. Już widać pierwsze symptomy większego otwarcia, większej życzliwości, ze strony naszych rozmaitych partnerów i na Wschodzie i na Zachodzie. Ten kontekst będzie się zmieniał.
 
- A jakieś najbardziej charakterystyczne symptomy?
 
- Na pewno gotowość ze strony naszych partnerów w UE, aby głos Polski w takich kwestiach jak przyszłość UE traktować - nie chce powiedzieć poważnie - ale lepiej się w niego wsłuchiwać. Jednak decyzje z ostatnich miesięcy, z przedostatniego i ostatniego szczytu o tym, że Polska akceptuje traktat reformujący, niedługo podpisywany, zrobiły dobrze tak naprawdę naszej pozycji, bo pokazały, że Polska wnosi konstruktywny wkład.
 
- To była decyzja poprzedników. Pierwszą decyzją ekipy Donalda Tuska i to w expose już padło, była zapowiedź nie podpisywania Karty Praw Podstawowych. Wielu komentatorów, zwłaszcza tych z lewicy, używało bardzo mocnych słów, mówiąc nawet o tchórzostwie lidera PO, bo w kampanii wyborczej byliście za kartą.
 
- Nie. To są oczywiście przesadne stwierdzenia. Opozycja polityczna rządzi się własnymi regułami. Merytorycznie ja oczywiście ubolewam, podobnie jak całe środowisko i sam Donald Tusk nad tym, że takie stanowisko poprzedni rząd wypracował i przedstawił partnerom z UE. Ale jeżeli chcemy i powtórzę to jak mantrę to, o czym mówimy od kilkunastu dni - jeżeli chcemy, żeby w Polsce traktat reformujący został zaakceptowany bez przeszkód, to winniśmy zaakceptować te fakty dokonane. Faktem dokonanym jest to, że poprzedni rząd wyłączył Kartę Praw Podstawowych z prawodawstwa polskiego.
 
- I chyba też bez zgody prezydenta i bez poparcia PiS-u w parlamencie, nie dałoby się przyjąć traktatu. A PiS, jeśli Karta Praw Podstawowych zostałaby podpisana, dołączona niejako do tego traktatu, powiedziałby - raczej nie.
 
- I to jest zasadniczy powód.
 
- To jest główny powód. W tym expose padły jeszcze dwie bardzo mocne deklaracje, najtwardsze konkrety i one były tak naprawdę zadaniami dla Pana - ministra obrony narodowej. Pierwsze - wycofamy wojska z Iraku. Wiem, że rozmawiał Pan z Amerykanami, bo to podawały agencje, że były już konsultacje w tej sprawie. To da się przeprowadzić? Donald Tusk powiedział - za rok o tej porze powiem państwu - polskich wojsk w Iraku już nie ma.
 
- I tak się stanie. Polskich wojsk w Iraku w listopadzie przyszłego roku już nie będzie. Rzeczywiście konsultacje z Amerykanami i z innymi naszym sojusznikami i partnerami prowadził zarówno pan premier wraz z ministrem spraw zagranicznych.
 
- Czyli nie tylko z Amerykanami?
 
- Winniśmy poinformować także tych, którzy w tej misji uczestniczą wraz z nami, jak np. Brytyjczyków. Pozostało mi poinformowanie o tej decyzji rządu sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych pana Roberta Gatesa. I to w trakcie rozmowy, którą z jego inicjatywy odbyłem w momencie, kiedy składami mi gratulacje to się stało.
 
- To było przez telefon?
 
- Tak. To była rozmowa telefoniczna. Myślę, że spotkamy się w styczniu przyszłego roku w Waszyngtonie, więc będzie okazja rozwinąć ten temat. Ja sam przywiozę na rozmowy do Waszyngtonu już precyzyjny, przygotowany plan tej operacji wycofania. Nad nim w tej chwili toczą się prace. Ale reakcja ze strony mojego rozmówcy była reakcją powściągliwą, ale spokojną. Zauważyłem, że to, co go znacznie bardziej interesowało, ponieważ Amerykanie byli już przygotowani do tego, że jeżeli PO będzie tworzyła rząd, to będzie chciała wycofać polskie wojska z Iraku. To, co go bardziej interesowało, to było nasze zaangażowanie w Afganistanie. Amerykanie zauważają to, że Afganistanie pogarsza się sytuacja bezpieczeństwa, podczas gdy w Iraku sytuacja bezpieczeństwa się poprawia.
 
- Pan Gates nie powiedział nic takiego - dlaczego to robicie, może jednak nie, może dłużej? Powiedział? Jak zareagował?
 
- Nie. Nie było komentarza. Jestem przekonany, że Amerykanie zdają sobie sprawę z tego, że w ciągu czterech lat obecności w Iraku, myśmy tak naprawdę - znów zacytuję premiera Tusk - z nawiązką wywiązali się ze swoich zobowiązań.
 
- Co powiedział pan Gates? Pan mówi - reakcja powściągliwa. Co to znaczy?
 
- Ale spokojna. Amerykanie przyjmują, bo też muszą przyjąć do wiadomości takie polskie stanowisko, akceptując naszą suwerenność w tych sprawach i zdjąć sobie z tego sprawę, że naprawdę, jako sojusznicy, okazaliśmy się lojalni. I jeżeli wziąć pod uwagę to, że byliśmy tam od samego początku, a nie mieliśmy wystarczających powodów gospodarczych, czy politycznych do tego, żeby się w ten rejon świata udawać, to tego typu postawa na pewno budzi szacunek.
 
- Też nie wycofujemy jak Hiszpanie, tzn. właściwie w ciągu kilku tygodni, zostawiają problem sojusznikom. Kiedy ostatni polski żołnierz odjedzie, odpłynie. odleci, z Iraku, bo to różną drogą można się ewakuować.
 
- Chcielibyśmy, aby tę misję zakończyć latem przyszłego roku. Ale, żeby ją zakończyć, to należy rozpocząć wycofywanie naszego kontyngentu. Żeby dobrze je przygotować, już w tej chwili rozpoczęło się planowanie tego przedsięwzięcia. Myślę, że gdzieś koło marca, kwietnia rozpoczniemy wycofywanie naszej ostatniej zmiany żołnierzy. Tej zmiany, która tam jeszcze pojedzie, żeby rozpocząć proces likwidacji.
 
- Lato. Lipiec, sierpień?
 
- Lato.
 
- Lato. Tyle na razie. Na pewno nie wrzesień. Do końca sierpnia?
 
- Trzeba panu premierowi Tuskowi dać szansę na to, żeby ze spokojem mógł w listopadzie zakomunikować, że już tam nas nie ma.
 
- Czy to, co zostawiamy, będzie bezpieczne? Myślę tu o współpracownikach polskiej armii. To jest problem - Belgowie i inni się na to natknęli w Afganistanie, w różnych krajach - wiadomo, że z daną armią wiele osób współpracuje. I oni są narażeni na takich terrorystów. Jak się ta armia wycofuje - oni mogą zginąć. Czy to będzie zabezpieczone?
 
- Wszystko zależy od tego, jaki jest tak naprawdę stan naszych służb specjalnych i jakie są notowania w związku z tym naszych służb specjalnych zagranicą, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Ja oczywiście w rozmowie z Panem redaktorem na antenie nie odpowiem na antenie jaki on jest.
 
- Z miny twarzy wiedzę, że nie wyraża Pan aprobaty dla tej opinii.
 
- Nic nie powiedziałem i nic nie powiem.
 
- I to mrugnięcie.
 
- Nie mrugam nawet do Pana, bo patrzę w tej chwili w stół.
 
- Teraz tak.
 
- Natomiast naprawdę od stanu naszych służb specjalnych zależy to, jak jesteśmy postrzegani.
 
- Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie działa?
 
- SKW wykonuje swoje zadania.
 
- Czy to, co Pan zastał, zaskoczyło jakoś Pana, także w SKW?
 
- Tak. Zaskoczyło mnie, ponieważ z pierwszych relacji, przybliżeń, jak wygląda w tej chwili stan naszej służby, mogę tylko powiedzieć, że nie wygląda on tak, jakbym sobie wyobrażał, że powinien wyglądać.
 
- Jeśli już jesteśmy przy SKW, badał Pan udział tej służby w tym przeniesieniu siedziby komisji weryfikacyjnej WSI z tych rządowych budynków do siedziby BBN.
 
- To jest sprawdzane siłą rzeczy w tej chwili. Podobnie, jak sprawdzane jest zabezpieczenie, które było w gestii KW dla materiałów, które znajdowały się poprzednio w siedzibie WSI. Jak również badamy to, jaki jest stan zabezpieczenia tej dokumentacji w tej chwili w BBN. Zadaniem SKW jest pełne zapewnienie i pełna ochrona tej dokumentacji.
 
- Tam padło dużo mocnych słów, dużo krytyki. Ale dziś słyszymy wyjaśnienia i jedno np. mnie przekonuje. Tzn. do tej pory pan minister Macierewicz łączył funkcję szefa SKW i szefa komisji weryfikacyjnej i to mogło działać w jednym kompleksie urzędowym. Jak to się rozdzieliło, jak pan Macierewicz przestał być szefem SKW, pan Olszewski wszedł na to miejsce, to trudno było dalej urzędować w siedzibie SKW, więc trzeba było się gdzieś przenieść.
 
- Uważam, że te materiały powinny być w MON, w budynkach należących do MON. Może nie ich lokalizacja jest najważniejsza. Najważniejsze jest to, żeby były dobrze zabezpieczone.
 
- Są dobrze zabezpieczone?
 
- To właśnie wyjaśniamy.
 
- Druga obietnica premiera, ale złożona na Pana barki - profesjonalizacja polskiej armii, uzawodowienie jej. Nie wiadomo do kiedy, ale rozumiem, że perspektywa całej kadencji, to jest ten próg, który trzeba osiągnąć. Da się to zrobić? Od kiedy? Ile będzie kosztowało?
 
- Pan premier dociążył mnie dramatycznie tym zobowiązaniem.
 
- Słyszałem głosy Pana poprzedników - reagowali z ironicznym uśmiechem - nie da się, za drogo.
 
- Da się. Z pierwszych przybliżeń już wykonanych w Sztabie Generalnym wynika, że nie dałoby się szybciej, tzn. nie dałoby się wprowadzić pełnego uzawodowienia w roku 2008 i nawet w 2009. Ale jeżeli w 2008 zostanie ograniczony pobór, a w 2009 zawieszony pobór, to mamy szanse. Jeszcze jeden warunek jest ważny. Jeszcze to, żeby proces legislacyjny przebiegał bez specjalnych zahamowań. Jeśli pakiet ustaw, które są do tego konieczne zostanie przyjęty najpóźniej w 2009 roku, to wtedy możemy wejść w 2010 rok z w pełni zawodową służbą wojskową. Na wszelki wypadek mówię o roku 2010, jako tej dacie, tym roku, w którym mamy szanse na to, żeby służba wojskowa była w pełni uzawodowiona.
 
- Podtrzymuje Pan zobowiązanie, że w roku 2009 nie będzie już poboru?
 
- Tak.
 
- I żaden polski polski poborowy nie zostanie wezwany przed komisję wojskową.
 
- Dokładnie tak to wygląda.
 
- A kto zastąpi tych żołnierzy? W tej chwili 62 proc. jest do uzawodowienia.
 
- Słuchaczom może 62 proc. profesjonalizacji niewiele powie, ale na pewno powiedzą liczby bezwzględne. Potrzebujemy ok. 23 tys. żołnierzy szeregowych zawodowych oraz tzw. żołnierzy nadterminowych, żeby uniknąć poborów w 2009 roku.
 
- Znaczy, będzie paca w wojsku?
 
- Będzie praca w wojsku. Będą dodatkowe zachęty dla tych, którzy skorzystają z tej oferty. I mam nadzieję, że skorzystają.
 
- Dziś też ważne wydarzenie - raporty Żandarmerii Wojskowej i prokuratury dotyczące sposobu zatrzymania żołnierzy uczestniczących w akcji w Afganistanie, w której zginęli cywile, zostaną skonfrontowane. Co to znaczy? Czy dziś wyjaśni się czy było właściwe zatrzymanie, czy też wyjaśni się coś o samej akcji w Afganistanie?
 
- Wspólnie z panem ministrem Ćwiąkalskim nie chcemy wyjaśniać tego, czy zatrzymanie było właściwe, bo zatrzymanie było właściwe. Natomiast, czy sposób zatrzymania był właściwy.
 
- Kajdanki? Na ziemię?
 
- Tak. Tych naszych żołnierzy zatrzymano, jak rasowych bandytów. To zbulwersowało opinię publiczną, a w szczególności wytworzyło dużo fermentu w wojsku.
 
- Dowódcy mówili bardzo twardo. To chwilami brzmiało jak pogróżka pod adresem władz cywilnych.
 
- Gdybym był dowódcą wojsk lądowych, to może nie mówiłbym tak emocjonalnie, ale rozumiem jego pogląd na sprawę. Ponieważ, jak mi to przed laty w MON-ie opowiadano - szacunek dla munduru polskiego jest tak wielki, że jeżeli komuś dawnymi czasu chciano dać w twarz, najpierw zdejmowano czapkę, potem zdejmowano mundur, potem dawano w twarz, potem ubierano mundur, potem zakładano czapkę i rachunki były uregulowane. Starano się nigdy nie kalać polskiego munduru. Co prawda ci zatrzymani nie mięli mundurów na sobie, ale jednak byli żołnierzami, którzy w Afganistanie służyli. To powoduje ferment.
 
- To tak brzmi - konfrontacja. Co to znaczy? Kto dziś się zapozna? Pan z ministrem Ćwiąkalskim?
 
- Ja znam dwa raporty ze strony komendanta Żandarmerii Wojskowej. Znam stanowisko, które w tych raportach zaprezentował. Słyszałem od ministra Ćwiąkalskiego, jaki jest pogląd z kolei prokuratora wojskowego, na sposób zatrzymania. Te dwie informacje zderzają się ze sobą i są ze sobą sprzeczne. Ta konfrontacja na służyć temu, żeby wyjaśnić sprawę, kto tak naprawdę spowodował to, że taki właśnie był sposób zatrzymania, a nie inny.
 
- Pana zdaniem był to sposób błędny?
 
- Moim zdaniem i zdaniem ministra Ćwiąkalskiego, jeśli mogę za niego mówić, to był błędny sposób.
 
- Kto utrzymuje, że był dobry? Żandarmeria Wojskowa?
 
- Dziś sprawa się wyjaśni. Myślę, że jeszcze przed południem będziemy w stanie wspólnie z panem ministrem Ćwiąkalskim zaprezentować.
 
- Będą konsekwencje wobec tych, którzy podjęli taką decyzję?
 
- Jakieś konsekwencje być muszą.
 
- Dziękuję bardzo. Bogdan Klich, minister obrony narodowej był gościem "Salonu Politycznego Trójki".
 
- Dziękuję bardzo.

Polecane