Domokrążna sieć kontaktów. Życie ulicy kiedyś i dziś

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Domokrążna sieć kontaktów. Życie ulicy kiedyś i dziś
Muzykanci Kapeli z Czerniakowa w Warszawie w otoczeniu dzieci z rowerami na osiedlowym chodnikuFoto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Po czasie lockdownu, kiedy nasze życie ograniczały pandemiczne obostrzenia, znów wyszliśmy na ulice. Siedzimy przed kawiarniami (w mieście) lub na przydomowych ławeczkach (na wsi), spacerujemy i spotykamy się, czy to ze znajomymi, czy to z zupełnie nieznanymi nam ludźmi. Jak owo życie ulicy wyglądało dawniej? Prowadząca "Klub Trójki" Monika Małkowska zapytała o nie Grzegorza Sieczkowskiego, historyka, publicystę, autora programów w TVP Historia oraz książek.

"Garnki lutuję!", czyli wędrowne życie domokrążcy

Za nami początek kalendarzowego lata. Doskonały czas, żeby zobaczyć, co dzieje się… na ulicy. A raczej przypomnieć sobie, co się kiedyś na niej działo.

Jak przypomniała Monika Małkowska, z życiem ulicznym i chodzeniem od domu do domu wiązało się niegdyś wiele zawodów. Nasi rodzice i dziadkowie nieraz mieli okazję usłyszeć dobiegające z podwórka okrzyki: "Garnki lutuję!", "Szmaty skupuję!", "Noże ostrzę!".

– Wykonawcy drobnego rzemiosła przemieszczali się po ulicach i zaglądali na podwórka, żeby powiększyć swoją klientelę lub dotrzeć tam, gdzie klientela nie miała swojego dostawcy. W mniejszych miejscowościach nie było wszystkich usług, więc domokrążcy zapewniali kontakt ze światem. Było wiadomo, że raz na jakiś czas przyjdą, więc gospodynie chwytały za noże lub inne popsute rzeczy i niosły je do reperacji – mówił Grzegorz Sieczkowski, historyk, publicysta, autor programów w TVP Historia oraz książek.

Najczęściej czytane

Zanim spopularyzowało się radio, była podwórkowa muzyka na żywo

Oprócz domokrążców (dziś określanych nieco mniej pejoratywnym mianem "akwizytorów") ważną funkcję w życiu ulicznym społeczności pełnili muzycy. Jeszcze dziś jako relikt epoki można czasem usłyszeć kapelę romską i orkiestrę.

– Zanim radio stało się popularne, było ono produktem luksusowym. Bardziej dostępna była muzyka na żywo. Zawinięte w papierek pieniądze rzucało się przez okno. W czasach PRL-u do papieru dodawało się jeszcze kamyk – mówił historyk.

Czasy współczesne – flash mob i koncerty balkonowe

Funkcje tamtych muzyków przejęli… zawodowi artyści, wyłaniający się z ulicznego tłumu lub spośród klientów centrów handlowych. To oczywiście akcja przygotowana, zarazem świetna reklama spektaklu: artyści w codziennych strojach zaczynają (niespodziewanie dla innych kupujących) śpiewać np. arię z musicalu. Flash mob (sztuczny tłum ludzi) stał się popularny od 2003 roku. Uczestnicy takich akcji są informowani przez koordynatorów za pomocą internetu lub SMS-ów.

Nieco innym zjawiskiem, spopularyzowanym w czasie pandemii, było wykonywanie utworów muzycznych na balkonie, w oknie, lub w pokoju przed ekranem komputera. To, a także renesans ulicznego grania pokazują, że ludzie są istotami społecznymi, że bez kontaktów z innymi czują, że ich życie blaknie, i że  mimo przywiązania do swoich smartfonów, kochają życie społeczne.


Posłuchaj

49:49
Uroki ulicznego i podwórkowego życia. Grzegorz Sieczkowski gościem Trójki (Klub Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

 

***

Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Monika Małkowska
Gość: Grzegorz Sieczkowski (historyk, publicysta, autor programów w TVP Historia, autor książek)
Data emisji: 22.06.2022
Godzina emisji: 21.09

kr


Polecane